wtorek, 26 maja 2015

2

Mała złotowłosa dziewczynka w błękitnej sukience biega po łące. Jej bose stopy muskają trawę w taki sposób, że dziecko wygląda jakby unosiło się kilka centymetrów nad ziemią. W powietrzu czuć słodką woń kwiatów. W jej szarych oczach widać radość. Blondynka siada na dywanie z roślin i wyrywa pojedyncze kwiatki. Kładzie się na ziemi tak, że widać jedynie czubek jej noska i dwa, szare "kamyczki" prześwitujące przez źdźbła trawy. Niebo, błękitne z malutkimi chmurkami, wygląda jak brama do innego świata, w którym nie gości smutek. Nad główką dziecka przelatuje biały ptak. Na piórach, na czubkach skrzydeł ma czarne ślady, jakby ich końce zostały posypane popiołem. Dziewczynka z piskiem podrywa się z ziemi. Gołąb ląduje pod jej stopami i już po chwili nie ma małego zwierzęcia. Dziecko tuli się do nóg wysokiego chłopaka. Unosi dziewczynkę na wysokość swoich oczu. Jego błękitne tęczówki odbijają światło i sprawiają, że dziecko rozpływa się w jego ramionach. Zarzuca mu rączki na szyję i jak zawsze napotyka w tamtym miejscu napotyka delikatne pióra. Wiatr rozwiewa ich włosy i złącza je w kłębowisku złotych i kruczoczarnych nici...
*
-...ria... Ar... - Jak przez mgłę słyszę dźwięki. - Aria! - Molly krzyczy szeptem do mojego ucha. - Ziemia do Arii. - Nie wiem ile czasu nie kontaktowałam ze światem, ale TEN nowy wciąż stał w drzwiach wodząc wzrokiem po uczniach. Chwile przed tym jak miałam odwrócić wzrok i kontynuować rysowanie po okładce mojego zeszytu, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Błysk w jego oku znaczył, że nie powinnam się do niego zbliżać.
- Pan Harvey, zgadza się? - Nauczycielka przygląda się nowemu z uśmiechem
- Tak.
- Trzeba pana gdzieś posadzić. Może... hmm... już mam! - Kobieta uśmiechnęła się szeroko. - Nie wiem, jakie są pana umiejętności, więc usiądzie pan z najlepszą uczennicą. - Zabawne z tego, co mi mówiła po zajęciach to byłam ja...
Czuję jak dostaję zawał. Następnie wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Mol przenosi się z niechęcią na sam koniec klasy. Nieznajomy-znajomy (sama nie wiem jak no nazywać) siada w ławce obok mnie.
- Luke - Chłopak wyciąga w moją stronę rękę, a ja zdaje sobie sprawę, że od kąt tylko usiadł obok mnie patrzymy na siebie nawzajem. Ja oczywiście nie zdawałam sobie z tego sprawy, więc w przeciągu dwóch sekund moja twarz zrobiła się czerwona jak burak.
- Ar... Ari... - Zaschło mi w ustach. - Aria. - Udaje mi się w końcu wykrztusić.
- Wiem. - Luke mówi to tak cicho, że mam wrażenie, iż powiedział to wyłącznie do siebie. Okay udam, że tego nie słyszałam.
- Jak sobie radzisz z chemią?
- Tak jak z fizyką i matmą - rzucił od niechcenia rysując na ławce ptaka, który nawiasem mówiąc wyglądał jak gołąb. To musi być przypadek.
- Niech zgadnę. Nie radzisz sobie w ogóle?
- Zgadłaś... - dalej szkicował. - To, co dalej gramy w zgadywanki? - Chyba w tym samym czasie oboje teatralnie przewróciliśmy oczami i kiedy to zauważyliśmy uśmiechnęliśmy się do siebie. Może on nie jest taki zły?
- Możemy, ale na przerwie...
- Panno Carter. Ja rozumiem, że chcecie się poznać z panem Harveyem, ale może po lekcji? - W głosie nauczycielki nie słyszę gniewu, a raczej zrezygnowanie. No tak, kto by się cieszył z uczenia grupki licealistów, którzy jeszcze przeszkadzają. - Skoro tak bardzo chcecie porozmawiać, może oprowadzisz kolegę po szkole? Założę się, że jeszcze nikt tego nie robił. Proponuje po lekcjach. - Ton tej wypowiedzi zdecydowanie wskazywał, że to zdecydowanie nie była propozycja.
Moje źrenice zrobiły się wielkie jak piłki do ping-ponga, a w oczach Luka zauważyłam iskierkę: ciekawości, podekscytowania(?). Nie mam pojęcia.
- Ale ja już na dziś miałam plany. - Chciałam odwiedzić grób rodziców jak w każdy poniedziałek.
- Niestety, ale będziesz musiała przełożyć je na późniejszą porę. - Tak jasne proszę pani, bo nie ma to jak siedzieć wieczorem na cmentarzu. No, ale mówi się trudno. Trzeba było nie gadać. Z miną męczennika kiwnęłam na znak zgody.
Do końca lekcji siedziałam cicho, zapisując informacje o preparatach, które oglądaliśmy pod mikroskopami. Nawet nie spostrzegłam jak lekcja dobiegła końca. Zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę wyjścia. Drzwi zastąpił mi Luke, na co ja zrobiłam motorek ustami i spróbowałam go wyminąć. Czego on się tak mnie uczepił? Po trzech próbach i patrzeniu na jego głupkowaty uśmieszek zrezygnowałam z tej zabawy. Spojrzałam na nauczycielkę błagalnym wzrokiem, ale właśnie wertowała kartki w poszukiwaniu czegoś dla Justina i nie zwracała uwagi na otoczenie. Założyłam ręce na piersiach i stanęłam przed chłopakiem. Kiedy zauważył, że nie mam zamiaru się z nim bawić z westchnieniem puścił mnie na korytarz. Łaskawca...
- Zachowujesz się jak trzy latek. - Mruknęłam.
- Gdzie idziesz? - Szedł za mną, po prostu cudownie.
- Czemu uczepiłeś się mnie jak rzep psiego ogona?
- Pierwszy zapytałem... poza tym mieliśmy dokończyć zabawę w zgadywanki. Powiedziałaś, że na przerwie.
- Jeny... - patrzę na niego morderczo, ale kiedy widzę minkę szczeniaczka uległam. Czemu on na mnie tak działał? - Dobrze, ale chwilę. - Wytarłam spocone dłonie w spodnie. Nie, żebym miała tak cały czas. Jest tak, kiedy się denerwuję.
- Ok to teraz ja zgaduję. - od razu się uśmiecha. - Z tego, co powiedziała nauczycielka wnioskuję, że jesteś ścisłowcem. Gorzej u ciebie z przedmiotami w stylu angielskiego i historii, chociaż starasz się jak możesz jest ci ciężko. Zaczęłaś się stresować, więc przypuszczam, że następna lekcja to jedna z nich. Nie chcę się czepiać, ale przed chwilą wytarłaś lekko dłonie, co oznacza, że albo masz test, albo referat. Z tego jak kurczowo trzymasz torbę zakładam, że to drugie. - Zamarłam... Chłopak zmrużył oczy jakby mnie badał i prześwietlał. - Siedziałaś nad tym referatem całkiem długo, bo chciałaś udowodnić nie tyle nauczycielowi o tyle sobie, że potrafisz. - Moja buzia była otwarta tak szeroko, że kiedy skończył zamknął mi ją z westchnieniem.
- Jak... jak ty to?
- Dedukcja, kochanie. - zaśmiał się szerzę. - A tak na poważnie, to widać. No i w związku z tym mam pomysł. - Czekał, aż coś powiem, ale ja tylko kiwnęłam głową dając mu do zrozumienia, żeby kontynuował. - Ja jestem humanistą, a ty masz umysł ścisły. Możemy sobie nawzajem pomóc. Oboje skorzystamy na znajomości. Ty pouczysz mnie z przedmiotów, z którymi ja mam kłopoty, a ja dam ci korki z tych, z którymi sobie tak dobrze nie radzisz.
Przedstawił to w taki sposób, że każdy normalny człowiek by na to poszedł. Ale ja znałam go ledwo od godziny i jeszcze mówi o mnie tak jakbyśmy się znali całe życie...
Może jednak...?
Nie to nie możliwe.
- Przemyślę to, okay? - Chłopak uśmiechną się do mnie i pomaszerował w swoja stronę. Ok to było dziwne.
^-^
Wszystkie lekcje minęły szybko. Na historii profesor Truman pochwaliła mnie za referat. Po rozmowie z Lukiem troszkę się uspokoiłam. Ten chłopak dziwnie działał nie tylko na mnie, ale i na całe otoczenie. Kiedy przechodził korytarzem wszystkie dziewczyny na niego patrzyły i po cichu wzdychały.
- To dzisiaj idziesz odwiedzić rodziców? - Odprowadzałam Iana do holu głównego. Ja miałam za zadanie jeszcze zostać i oprowadzić pana Nieziemsko- Piękne- I- Znajome- Oczy po szkole.
- Mam taka nadzieję. - W kącikach moich oczu pojawiły się dwie małe krople. Chłopak szybkim ruchem dłoni pozbył się ich z tam tond i pocałował mnie w czoło. Pożegnaliśmy się. Ja znów wróciłam do szkoły, a on ruszył do domu.
- To twój chłopak? - W drzwiach powitał mnie Luke. Podskoczyłam ze strachu i złapałam się za klatkę piersiową.
- Nigdy tak nie rób! I nie, Ian to mój przyjaciel - chłopak uniósł brew lekko nie dowierzając. - Tak... jest dla mnie jak brat.
- A on o tym wie?
- Wydaje mi się, że tak... Co to za pytania? Co to przesłuchanie? Mieliśmy szkołę pozwiedzać i mam nadzieję, że pójdzie nam to szybko, bo mam zajęcie.
- Słyszałem jak powiedziałaś, że idziesz do rodziców. Nie mieszkacie razem?
- Można tak powiedzieć... - Zobaczyłam jak korytarz się zamazuje i byłam pewna, że jeżeli nie zmienimy tematu zaraz będę płakała wtulona w jego koszulkę. Nie chcę tego. - Możemy o tym nie rozmawiać?
I tak oto przemierzaliśmy szkolny korytarz rozmawiając i poznając się. Tak jak go poprosiłam nie poruszył już tematu moich bliskich i byłam mu wdzięczna. To taka intrygująca osoba. Musze dowiedzieć się, o co chodzi...

Kochani dziękuję za wyświetlenia i te 2 kom. xD <3 ale oczywiście proszę o opinie (uwierzcie komentowanie nie boli zajmuje co najwyżej 2 min, a dla mnie to bardzo motywujące)
Tak więc ciekawe co to za Luke nie? Jak myślicie? Co się stanie dalej...? 
Wasza Uskrzydlona <3

3 komentarze:

  1. Eee..... To jest naj bardziej lepszejsza notka.
    Luke jest ptakiem? Bez komentarza.. Czekam na dalsze notki naprawdę wspaniałe zazdroszczę ci talentu <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam jaki to tam talent <3 ale serduszko mi się raduje *-* <3
      Uskrzydlona

      Usuń
  2. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń